Zawirowania

Nowy produkt

– powieść – wydanie drugie zmienione (12,2/19,5, oprawa miękka – mat., s. 288, wersja klejona, obraz na okładce: „Lalka” Jacek Juriewicz, opracowanie, skład, projekt okładki: Krystyna Wajda, druk: PRINT GROUP Sp. z o.o. Szczecin, wydawnictwo: KryWaj Krystyna Wajda Koszalin 2020, ISBN 9788366638228).

Więcej szczegółów

29,00 zł

Opis

Ilość stron 288
Format 12,2/19.5
Rodzaj oprawy miękka

Więcej informacji

„Zawirowania" – wydanie drugie debiutanckiej powieści Krystyny Wajdy. Powieść z gatunku literatura kobieca, obyczajowa jest zarazem pierwszą częścią prozatorskiej trylogii autorki. Kolejne powieści z tej serii to: „Cena zauroczenia", „Chcę znowu się śmiać". A tak o książce w skrócie pisze Beata Wieszczycka: „Zawirowania – debiut prozatorski Krystyny Wajdy, to książka o kondycji współczesnej rodziny, rozluźnieniu więzi, braku lojalności i dylematach moralnych. Autorka utwierdza nas w przekonaniu, że wszystko w życiu ma swoją cenę, a kompromis jest składową jej wartości. I chyba najważniejsze – jest to opowieść o niezwykle silnych kobietach, które z godnością podejmują wyzwania jakie stawia im los. Polecam.”

Fragmenty:

(…) Marlena cały czas czuwała przy Jasiu. Była godzina trzecia dziesięć, gdy ostatni raz spojrzała na zegarek. Później musiała przysnąć ze zmęczenia. Obudziła się o ósmej dwadzieścia. Spojrzawszy na synka, zerwała się na równe nogi. Ciało Jasia było całe w plamach opadowych. Niewiele zastanawiając się i nie mając wyboru, w pośpiechu zapukała do sąsiadów.
– Muszę jechać z Jasiem do szpitala, zaopiekujcie się, proszę, Adasiem i Amelią.
Nie czekała, co odpowiedzą.
– Marleno, co się dzieje? – zaniepokoiła się sąsiadka, która ruszyła za nią.
– Jasio jest w stanie agonalnym – odpowiedziała w pośpiechu, chwyciła torebkę, wzięła Jasia i nie oglądając się, już po chwili znalazła się przy samochodzie. Nie było czasu na nic. Wyszła, tak jak czuwała w domowym, luźnym stroju. Wiedziała, że nie to w tej chwili jest najważniejsze.
– Nie możesz jechać sama! – zawołał Artur i nie czekając na odpowiedź, pospieszył za nią.
Nie sprzeciwiła się. Zdawała sobie sprawę, że to było szaleństwo jechać w pojedynkę. Ktoś przecież musiał zerkać na Jasia. Artur wyciągnął rękę po kluczyki i już po chwili rozległ się odgłos równej pracy silnika. Przed nimi było dwanaście kilometrów drogi. Marlena czuła się jak w jakimś transie. Jej myśli skupiły się na Jasiu. Wiedziała, że jej synek musi żyć, nie dopuszczała innej myśli.
- Dlaczego? Dlaczego on? – zadawała pytania, na które nie znała odpowiedzi. – Dlaczego nie ja? To nie tak! Nie tak powinno być! – rozmyślała gorączkowo. – Zdążyć! Musimy zdążyć! – krzyczała całą sobą.
Dojechali. Zaczął się bieg na dziecięcą izbę przyjęć. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, gdy zobaczyła znajomą twarz swojej lekarki rodzinnej, do tego pediatry. Uspokoiwszy się nieco, skrupulatnie opowiedziała wszystko od początku.
– Dlaczego dopiero dzisiaj? Dlaczego nie przyjechała pani od razu? – usłyszała zaniepokojony głos pani doktor, kiedy Jasio już został podłączony do respiratora. (…)

(…) Któregoś dnia, gdy Marlena wybrała się na zakupy do centrum handlowego, zaczepiła ją młoda, piękna i dobrze ubrana kobieta.
– Dzień dobry! Przepraszam, czy pani jest żoną Mikołaja Malisińskiego?
– Dzień dobry! Tak. A pani? Czy my się znamy?
– Jestem Elwira, koleżanka Mikołaja z pracy.
– Nie przypominam sobie, abyśmy wcześniej gdzieś się spotkały. Jakoś nie kojarzę... Skąd więc mnie pani zna?
– Twoja fotografia stoi na biurku Mikołaja.
Marlenę nieco zdziwiła ta poufałość, ale zbagatelizowała fakt. Sama jednak postanowiła nadal zwracać się do niej oficjalnie.
– Zakupy? – zagadnęła, nie bardzo wiedząc, jak zakończyć rozmowę.
– Lubię czasami pomiędzy przygodami z mężczyznami w taki właśnie sposób poprawić sobie humor – Elwira nie kryła samouwielbienia.
– Każdy sposób jest dobry na poprawę samopoczucia – wtrąciła Marlena.
– Mikołaj też jest dobry.
- Lubi swoją pracę.
- Nie to miałam na myśli – odpowiedziała kobieta z rozbawieniem na twarzy.
– To znaczy? Nie rozumiem…
– Jest dobrym kochankiem – Elwira odpowiedziała bez ceregieli.
Marlena znieruchomiała i nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu zamarła. Ta wiadomość sprawiła, że po raz kolejny poczuła, jak grunt osuwa jej się pod stopami.
– Lecę, miłego dnia! – dodała po chwili Elwira i zadowolona pewnym krokiem ruszyła przed siebie.
– Jak ja to lubię – powiedziała pod nosem, usatysfakcjonowana ze swojego postępku. (…)