Promocja! Gabriela Zobacz większe

Gabriela

Nowy produkt

Proza - (14,8/21, oprawa miękka - mat., 214 s., opracowanie, skład i projekt okładki - Krystyna Wajda, zdjęcia z prywatnych zbiorów autorki, druk - GS MEDIA Szybki Druk Cyfrowy Wrocław, wydawca - wydawnictwo KryWaj Krystyna Wajda Koszalin 2015, ISBN 9788364234675)

Więcej szczegółów

Ten produkt nie występuje już w magazynie

26,00 zł

Opis

Ilość stron 214
Format 14,8/21
Rodzaj oprawy miękka

Więcej informacji

Książka napisana prozą, a na jej kartach historia autorki od narodzin po dzień dzisiejszy. Całość wzbogacona unikalnymi fotografiami. A tak sama autorka pisze we wstępie: „Życie moje jeszcze trwa, ale przeszłość jest odległa o tysiące mil. Dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, dojrzalszy już minęły. Teraz „odbywam” staż podopiecznej Domu Opieki Społecznej.  Etap, jak każdy tyle, że bliżej końca, niż do tej pory. Gdyby nie choroby, które mnie – ongiś aktywnej, sprawnej dopadły, miałabym mnóstwo ciekawych zajęć, a tak przygwożdżona do miejsca znalazłam sposób na „starczą” rozrywkę - INTERNET! Też niczego sobie zabawa. Nie ma co wieszać nosa na kwintę, ale brać się do dzieła: opowieści o moim życiu. Może kogoś ono zaciekawi. Nie było usłane różami, ale toczyło się wartko i choć okres nie sprzyjał ówczesnym młodym ludziom i miał szarawą barwę (bez makijażu, operacji plastycznych itp.), to jeśli się posiadało radość w sercu, zainteresowania i miłość do ludzi całkiem fajnie można było bawić się, żartować i znaleźć sposób, by przetrwać nawet najgorsze momenty, jakie potrafił zgotować los. Pomimo, iż perspektywy mojego dłuższego pobytu na tym padole są raczej policzone, pókim przytomna i chętna do zapoznawania nowości techniki, i z braku ciekawszych zajęć postanowiłam przyjąć wyzwanie i zostać internautką. I tak powstał blog: kresowianka32, gdzie postanowiłam opisać swoje dzieje – od narodzin do przejścia na emeryturę. Wszystkim, którzy pomogli mi wgłębić się w tajniki tej wiedzy – serdecznie dziękuję. Kiedy już się to stało i mój blog zaczął żyć swoim trybem, nagle dowiedziałam się, że portal ten ma być zlikwidowany. I tu refleksja. Pomyślałam, iż szkoda mojej pracy, szkoda zniweczyć i puścić w niepamięć życie, które obfitowało w wiele traumatycznych, ale interesujących zdarzeń. Pomyślałam też, że chętni poznania ciekawych, niebanalnych zrządzeń losu, niekoniecznie tylko szczęśliwych historii, mogą być tą opowieścią zainteresowani. Stąd pomysł przeniesienia jej do książki. I oto jestem. Otwarta ze wszech miar, prawdziwa, niezafałszowana, autentyczna. A u Czytelników bardzo chciałabym uzyskać zrozumienie i akceptację.”

Fragmenty:

„… Kiedy na tyle opanowałam polszczyznę, że mogłam mówić swobodnie (po litewsku i rosyjsku, także) prosiłam Mamę, by nie zwracała się do mnie po węgiersku, bo wzbudzałyśmy wokół sensację (na Litwie węgierski? Nawet nie rozpoznawali, jaki to język). Podobnie się działo
w polskiej rodzinie Ojca. Myśleli, że stale się kłócimy, albo ich obgadujemy. Węgierski temperament i język jest podobny do włoskiego: mówi się głośno i szybko…”

„… Aneksja Litwy przez wojska sowieckie trwała. Baliśmy się ich. Byli prymitywni, nieprzewidywalni. Litwini też zaostrzyli kurs przeciw Polakom. Nigdy nas, polskich ziemian
i szlachty nie tolerowali w swym kraju (do dziś tak jest), a ruskich traktowali, jak swych sprzymierzeńców i razem dawali nam „w kość”. Do mieszkań dokwaterowywali rodziny oficerów radzieckich. Nam z „przydziału” dostała się żona lejtnanta…”

„… Adam, pamiętny adorator z obozu w. f. jak i Festiwalu nie zaprzestawał działać w charakterze „krążownika” i starał się zyskać moją cielesną i psychiczną aprobatę jego zabiegów. Choć z dość dużym oporem, odsuwając kilkakrotnie rozmowy na ten temat i ociągając się z ostateczną decyzją (co wywołało kiedyś furię u „absztyfikanta”) – zgodziłam się, nieopatrznie, pod naporem, na zawarcie związku małżeńskiego. Świadkami tego, zaiste kuriozalnego obrzędu, była moja kuzynka Zosia (z pamiętnych czasów dzieciństwa) i Tatiana – kierowniczka naszego Zespołu Tanecznego. Jak myślicie, czy ten zakochany adorator, który przyjechał na Festiwal, by mnie pilnować przed „raptem”, czyli porwaniem przez jakiegoś cudzoziemca stanął na wysokości zadania i wyprawił huczne weselisko, leżące w jego gestii i zasobach finansowych, których ja nie miałam?...”